Idea konfliktu pomiędzy korporacjami Epic Games oraz Apple skupiła na sobie istotną część uwagi branżowych mediów. Zarzewiem okazała się, bijąca od kilku lat rekordy popularności, gra Fortnite od studia Epic. Właśnie to studio wystosowało proces przeciwko firmie Apple. Genezą całego konfliktu okazały się mikropłatności wprowadzone w grze. Początkowe drobne nieścisłości szybko przerodziły się w poważny konflikt, a każda z firm próbuje dochodzić swoich racji przed sądem. Branża elektronicznej rozrywki niezwykle ostrożnie przygląda się całej sytuacji, której ostateczny wynik może mieć pośredni wpływ na jej całokształt w przyszłości.
Geneza sporu
Cały konflikt rozpoczął się na dobre w okolicach sierpnia zeszłego roku. Wówczas zarówno z oferty sklepu Google Play, jak i App Store, zniknęła najpopularniejsza gra typu battle royale, czyli wspomniany wcześniej Fortnite. Stało się tak ponieważ struktura gry oparta o system mikropłatności (pozwalająca na zakup dodatkowej treści do gry) pomijała w swoich założeniach prowizje dla tych sklepów. Za taki stan rzeczy odpowiadał oczywiście zarząd Epic Games, który postanowił, że nie będzie dzielił się wpływami z gry z właścicielami powyższych platform dystrybuujących grę. Ruch ten sprawił, że gra szybko została zbanowana na tych serwisach mobilnych. Wdrożone zmiany oferowały około 20% obniżkę za zakupy w sklepie Fortnite, jeśli użytkownik kupował je poza platformami Apple i Google. Gracze skuszeni promocją szybko zaczęli nabywać dodatki poza App Store i Google Play. Stało to w zupełnej opozycji do wcześniej przyjętych ustaleń i było jawnym pogwałceniem warunków umowy zawartej wcześniej pomiędzy firmami.
Ruch ze strony Apple
Na odpowiedź ze strony Apple nie trzeba było długo czekać. Poza zdjęciem gry Fortnite ze swojej oferty sprzedażowej, poinformowali również o potencjalnej blokadzie dostępu do wszystkich swoich narzędzi deweloperskich, dostępnych do tej pory w ramach zawartej współpracy. To posunięcie okazało się dla firmy Epic wyjątkowo dotkliwe, ponieważ kryło w sobie jeszcze jeden, dodatkowy niuans. Otóż sama firma posiada prawa do własności jednego z największych, najbardziej rozbudowanych i funkcjonalnych silników do tworzenia gier (i nie tylko) jakim jest Unreal Engine. Embargo nałożone przez Apple kompletnie mogłoby pozbawić twórców możliwości umieszczania gier tworzonych w ramach jego architektury. Co więcej, nawet te już obecne na App Store, ale „wykute” przy zastosowaniu tej technologii gry zostały obarczone widmem szybkiego usunięcia z powszechnej dystrybucji. Dla Epic’a byłby to bardzo dotkliwy cios, ponieważ oznaczałoby to znaczną redukcję przychodów firmy. Jeśli przyjrzeć się prognozom za rok ubiegły, mobilny gaming będzie wart w tym roku około 80 mld dolarów, co przekłada się na niemal połowę wpływów z całej branży elektronicznej rozrywki. Praktycznie połowa z tej kwoty zostanie wygenerowana właśnie za pośrednictwem sklepu App Store. Trudno więc nie zauważyć, o jakie kwoty toczy się spór i dlaczego żadna ze stron nie ma zamiaru ulec tej drugiej, do końca broniąc swoich racji.
Do końca sierpnia Epic miał czas na powrót do warunków umowy i likwidację szkodliwej aktualizacji. Jednak, jak można się było domyślać, tak się nie stało i wkrótce całą sprawa znalazła swój finał przed sądem. Mimo, że Epic sam w sobie generuje mniejsze przychody niż Apple, to jest jednak liczącym się graczem w branży. Na dodatek jednym z jego inwestorów jest azjatycka spółka Tencent, dysponująca dużymi zasobami finansowymi.
Trudna droga do porozumienia
Prawnicy Apple próbowali forsować postulat, że negatywne praktyki firmy Epic mogą mieć zły wpływ na wizerunek i kształt całej branży. Początkowo sąd wziął stronę Epic twierdząc, że firma posiada oddzielnie sformułowane założenia umów pomiędzy stronami konfliktu - odrębną grę Fortnite oraz silnik graficzny Unreal Engine. Te zaś nie powinny wpływać jedna na drugą i w świetle prawa należy je rozpatrywać jako osobne przypadki. Pierwszy wyrok oscylował w ramach zakazu dla Apple możliwości blokady narzędzi dla silnika, jednak zezwolił na taką w przypadku konkretnych developerów Epic‘a (przynajmniej do momentu, kiedy Epic nie zacznie na nowo respektować warunków umowy). Wyrok nie zadowolił do końca żadnej ze stron, przez co należy spodziewać się kolejnych sądowych potyczek w wykonaniu obu korporacji, zaś cały konflikt ma bardzo małe szanse na ostateczne, polubowne zakończenie.